czwartek, 10 listopada 2016

Porażka i moja walka z wiatrakami

Wszystkiemu winna jest zawsze matka.
Matka winna jest, że dziecko jest niegrzeczne.
Matka winna jest, że nie odrobiło pracy domowej, że nie ma zeszytu, że nie umie jeszcze czytać.
Matka winna jest, że przynosi zabawki do szkoły.
Matka winna jest niezjedzonego obiadu.
Matka winna jest, że dziecko się chwali.
.....
Matka tak łatwo na nią zwalić całą winę.
A ona już nie daje rady i to nie fizycznie ale psychicznie.

Ubrać do szkoły,
Spakować do szkoły,
Nakarmić rano przed szkołą,
Porozwozić
zakupy, pranie, prasowanie
później przywieść,
zawieść na zajęcia dodatkowe, rehabilitację
nakarmić obiadem,
pomóc odrobić pracę domową
wymyślić coś na weekend, wieczór

Praca domowa okupiona płaczem, rzucaniem, darciem książki. Ale przecież nie wystarczy napisać trzeba się jeszcze nauczyć twierdzi babcia rozwścieczając na maksa Młodego.
Ale to przecież ona Matka musi z nim siedzieć, uspokoić, pochwalić, teoria zielonego ołówka działa.
Jesteś najgorszą macochą na świecie słyszę codziennie od Młodego przed lekcjami, przed zaśnięciem Kocham Cię Mamo.
Czytanie, literki to jeden wielki koszmar. Na szczęście matematyka przychodzi dość łatwo.
Kocham go, pomagam, siedzę przy nim, chwalę.

A później przychodzi ukochany tatuś i daje telefon z grami i Młody znika na cały wieczór. Przecież mieliście tyle czasu, żeby odrobić pracę domową. Tylko nie bierze pod uwagę, że Młody po szkole też chce trochę odpocząć. A przecież to tylko kupowanie uczuć bo nie służy to Młodemu.

Dziś nie wytrzymałam czytając kolejną uwagę w dzienniczku. Już było wszystko przedyskutowane, myślałam, że zrozumiał, postara się zrobić czyli nie zabierać zabawek do szkoły. Złamał zasady
1. że nie wynosimy Lego z domu
2. że nie przynosimy zabawek do szkoły
3. nie przeszkadzamy na angielskim
a ponadto obraził Panią.
Krzyknęłam na niego, czego żałuję, ale no cóż głównie mi się dostało - wszyscy na mnie, to Ty jesteś winna, powinnaś sprawdzać codziennie jego plecak przed szkołą (bo pakuję go rano i gdy idę się sama ubrać on dokłada). A teraz siedzę i ryczę. Jak mają mnie słuchać skoro wszyscy mają to w nosie, jak ma być samodzielny - nie ubiera się sam, sam nie je (duża wybiorczość).

Zasypialiśmy razem, jeszcze raz mu wytłumaczyłam, rozmawialiśmy, przeprosiłam. Zrozumiał czy nie.
Czasem mam wrażenie, że mówię do ściany. Niby wie, ale za chwilę robi to samo.
Moja zasada przytulić się i powiedzieć jak bardzo go kocham każdego wieczoru, a potem powiedzieć o tym co mi się nie podoba, o tym nad czym powinniśmy pracować by zakończyć pozytywnym akcentem.

Szkoda tylko, że jestem sama w tym wszystkim. Walczę z wiatrakami. Szkoda, że nie ma przy mnie Cioci. Ona by przynajmniej wysłuchała, nie krytykowała, nie obrażała tak jak własna Matka.
Miłość nie polega tylko na daniu telefonu.
Czasem chciałabym wziąć samochód i pojechać na kilka dni np nad morze, odciąć się od tego wszystkiego. Ale przecież dzieci nie zostawię. Na szczęście mąż jutro znów wyjeżdża.
Matki nawet nie biorą zwolnienia.
A może ja się nie nadaję do tej roli.

1 komentarz:

  1. Kochana, z tego co czytam to jestes Wspaniala Mama!!!Zawsze sa momenty kiedy czlowiek watpi Ale wozek trzeba dalej ciagnac....Pa

    OdpowiedzUsuń