środa, 18 stycznia 2017

Wybiórczość pokarmowa

Jeden z większych problemów rodziców dzieci autystycznych (choć pewnie i nie tylko takich). Moje dziecko bardzo niewiele je.

W przedszkolu Młody prawie nic nie jadł (coś na śniadanie i koniec), obiad pozostawał nie ruszony chyba, że jakaś Pani go mocno zagadała i wcisnęła kilka łyżek. Suma sumarum odbieraliśmy go biednego, bezsilnego, wygłodniałego i złego.
W domu pierwsze co to trzeba było go nakarmić. A z karmieniem jak to z karmieniem - tego jeść nie będę, tego nie lubię a tego się boję. Sztuczek było mnóstwo od samego początku i wspólne gotowanie i chodzenie do sklepu nic nie dały.

Czy rzeczywiście dziecko się nie zagłodzi ?
Zdrowe może tak, z całościowymi zaburzeniami rozwoju - może być groźne. W niemowlęctwie parę razy odwiedzaliśmy szpital z tego powodu. Strajk i tyle.
Początek szkoły okazał się bardziej zjadliwy. W pierwszym miesiącu czyli we wrześniu, może nawet do połowy października drugie śniadanie znikało. A o 12 do domu już na obiad.
Później stopniowo się pogarszało i teraz jest jak było czyli nic lub prawie nic. Rzeczywistość, jak co dzień.
Już na samym początku Pani została uprzedzona, że w zasadzie będzie to monotonia w jadłospisie czyli kanapka z żółtym serem lub to co mamy na tapecie (czasem jajko na twardo, mandarynka, papryka). W chwili obecnej w domu królują placki i jajecznica. Jajecznica z kiełkami, jajecznica z kurkumą (według najnowszych badań jest ona jedną z najlepszych substancji przeciw nowotworowych), makaron z jajkami, jajecznica z pomidorami.
Do śniadaniówki, choć teraz to się już chyba mówi do lunchboxa dostaje tez garść orzechów nerkowca, które są dla niego zjadliwe. Dzięki nim ma przynajmniej trochę energii do nauki bo zawierają one witaminy z grupy B oraz niacynę. Nerkowce są również źródłem potasu i żelaza. Dobrze działają na układ sercowo-naczyniowy i na nerwowy.

Spokojnie małymi kroczkami, małe porcje, mało nowości byle do brzucha. Wprowadziliśmy też niedzielne obiady z Dziadkami, byle byłoby miło i sympatycznie, bo jedzenie musi się kojarzyć z przyjemnością. Co nie idzie w parze ze słodkością, bo takie dzieci muszą/ powinny mieć ograniczone słodycze. Ostatnio na turnusie na zajęciach SI był bardzo gwałtowny i agresywny co wynikało ze spożywania batoników. Także uważamy choć czasem ulegamy pokusie i do naszego zielonego ciasta ostatnio dołączył torcik z IKEA oczywiście bezglutenowy.

Po drugie to od nas zależy co dziecko będzie jeść więc musimy w domu zapewnić zdrowe żywienie ale trafiające w gust najwybredniejszy. U nas z reguły nie brakuje jajek, które na szczęście zostały oczyszczone z zarzutów, że podwyższają cholesterol (nie ma badań naukowych świadczących o takiej zależności) ;)  Na obiad albo kasza albo ryż - w sumie nudno choć zdrowo, szczególnie jeśli chodzi o kasze (gryczana prażona, nieprażona, biała, jaglana).

A co jeszcze może znaleźć się w takim ograniczonym lunchboxie ?
Co dać dziecku do szkoły by zjadło a jednocześnie przemycić wartości potrzebne do zdrowego rozwoju i funkcjonowania ?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz